Za górami, za lasami, w samym środku wielkiego miasta przyszedł na świat Czesław, mój wspaniały, kochany synek. Mój mały aniołek (z różkami). Tak, dokładnie przed rokiem samodzielnie wydałam go na świat, a następnie własnoręcznie odcięłam pępowinę. A jednak od roku pozostajemy (prawie) nierozłączni. Jak to się mogło stać, aniołku?
Wszystkiego najlepszego Czesiu!
OdpowiedzUsuńRośnij zdrowo i śmiej się pełną buźką niech Świat należy do Ciebie!
Sto lat życzą mała kaskowa Zuzia i jej mama ;)
Sto lat Czesiu! Jesteś prawdziwym aniolkiem! A mamie gratuluje pomysłu na kontynuację bloga!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję w imieniu własnym i jubilata :-)
OdpowiedzUsuń:-))) najlepszego :-))
OdpowiedzUsuńczekamy na kolejne historie :-))